- Płynie Wisła, płynie
po polskiej krainie, po polskiej krainie. A dopóki płynie Polska nie zaginie… -
nuciłam pod nosem jedną z moich ulubionych piosenek.
- A dopóki płynie,
Polska nie zaginie. – dokończyła ze mną moja siostra. - Co się stało Haniu? –
zapytała.
- Nic takiego Marysiu.
Rozmyślam o przyszłości. – odpowiedziałam patrząc w głęboką, silną rzekę.
Siedziałyśmy na ławce
nieopodal plaży, czując we włosach rześki, słodki powiew wiatru. Słychać było
szelest zielonych liści. Lubiłam przebywać tu z przyjaciółmi, rozmyślać, śmiać
się, wygłupiać.
- Cześć dziewczynki!
- Cześć Zbyszku –
odpowiedziała Marysia i szybko się ulotniła, pod pretekstem rozruszania kości.
- Witaj Zbigniewie.
- Czemu tak oficjalnie?
Coś się stało? – zapytał zmartwiony.
- Jeszcze nie…
- Twoi rodzice też już
wiedzą?
- Zbyszek! Nic nie
wiadomo. Nie mów tak. Nie będzie żadnej wojny.
Zapadła niezręczna
cisza. Zbigniew otoczył mnie czułym ramieniem i pozwolił wtulić się w jego pierś.
Choć przez chwilę poczuć się bezpiecznie.
Niestety niedługo już
tak nie będzie. Wszystko popadnie w chaos. Ta myśl nie pozwalała mi spać. Nie
dawała odpocząć. Powoli nabawiałam się wrzodów żołądka. Każdy wie, że wojna
zabiera ze sobą wszystko co najważniejsze: rodzinę, przyjaciół, dom rodzinny… A
Warszawa będzie tego wszystkiego centrum.
Tyle razy przychodziły
do mnie myśli, że mogłabym zostać sama. Nie byłoby przy mnie ani Zbyszka, ani
taty, ani Marysi… Bałam się tego.
Bałam się, że będziemy
musieli zostawić tu mamę. Wyobrażałam sobie, że jej grób będzie pobojowiskiem,
lub przysypią go gruzami kościoła. Że msza w kościele nie będzie tak
emocjonująca jak tutaj, w kościele św. Karola Boromeusza przy cmentarzu na
Powązkach gdzie spoczywała od 6 lat mama.
- Nie myśl o tym Haniu,
wszystko będzie dobrze – uspokajał mnie ukochany.
- Chciałabym, żeby tak
było.
Wybraliśmy się na
spacer wzdłuż rzeki. Nasze bose stopy pieściła delikatnie woda, obmywając
chłodem nasze smutki. Ręka Zbyszka była ciepła, silna, bezpieczna. Czułam się
jak w bajce, chciałam już zawsze czuć się tak jak teraz. Bezpiecznie.
- O czym myślisz? –
zapytał niespodziewanie Zbigniew.
- O tym, że dobrze się
czuję, gdy mam Cię obok – odpowiedziałam patrząc w jego płonące zielenią oczy.
***
Ten
ranek spełnił moje najgorsze obawy i lęki. Właśnie świtało, lecz zamiast zza
chmur wyłaniać się słońce, wyłaniały się samoloty, niosące ze sobą huk, ogień i
śmierć. Z daleka słychać było przerażający płacz dziecka. Wybiegłam z ludźmi z
mojej kamienicy na ulice, aby pobiec do niedaleko znajdujących się podziemi.
-
Szybciej Marysiu! Hania zasłoń głowę do jasnej cholery! – krzyczał mój ojciec
biegnąc tuż za mną i moją siostrą.
Już
podnosiłam ręce aby osłonić się przed odłamkami gruzów i innych przedmiotów,
gdy poczułam silny, przyszywający ból w brzuchu. Zobaczyłam tylko ogień po
mojej prawej stronie i kamienie pod moimi plecami. Byłam jak upadły anioł. Straciłam
przytomność.
***
-
Hania! Hania!
Zbyszek.
On tu jest. Ulżyło mi na samą myśl.
-
Haniu… - słyszałam jak klęka nade mną, jak drży mu głos, jak dotyka mojej
dłoni, całuje ją.
Próbowałam
otworzyć oczy, bezskutecznie.
Poruszyłam
tylko ustami i usłyszałam jak poruszyła się cała chmara ludzi wokół mnie.
- Budzi się! Hanusia! – powiedział tata z
nadzieją.
Zbierałam
wszystkie swoje resztki sił, aby otworzyć dla nich oczy, pocieszyć tym, że
jestem. Nic z tego…
-
Dajcie jej wody! – krzyknął ktoś z zewnątrz.
-
Zwariowałeś? Ona ma ranę w brzuchu, a Ty chcesz ją jeszcze napoić?
-
To cud, że żyje.
***
Po
tym pamiętam tylko szarość, zapach kurzu, krzyki i wielki hałas dochodzący z
zewnątrz. Tata coś do mnie mówił, żebym się trzymała, żebym nie zostawiała go
samego. I wtedy uświadomiłam sobie, że nie czułam obecności Marysi. Co się z
nią stało?
***
To
koniec.
Wiesz jak to jest latać
nad własnym grobem?
Lekka jak wiatr,
przezroczysta jak najczystszy oszlifowany diament i zimna jak ta wojna, która
doprowadziła do płaczu mojego ojca nade mną i moją siostrą oraz ukochaną żoną.
چP
IZABELA NOWICKA
Ur. 15 stycznia 1902r.
Zm. 18 grudnia 1933r.
چP
MARIA
NOWICKA
Ur. 23
kwietnia 1923r.
Zm. 2
września 1939r.
چP
HANNA
NOWICKA
Ur. 16
października 1921r.
Zm. 4
września 1939r.
WIECZNY
ODPOCZYNEK RACZ IM DAĆ PANIE, A ŚWIATŁOŚĆ WIEKUISTA NIECHAJ IM ŚWIECI NA WIEKI.
AMEN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz