Idę przez życie twardo, nieugięcie, nie poddaje się po jednym potknięciu
chociaż zdzieram sobie buty, wiatr plącze mi włosy a deszcz pluje mi w twarz,
ale co z tego? Skoro nadal żyje to muszę iść dalej. Nie poddać się chociaż
wszystko jest przeciwko mnie. Coś próbuje mnie przygnieść, nie pozwala mi dalej
iść.
Ten wieczór
był wyjątkowo chłodny. Nie miałam płaszcza, grosza przy duszy i nikogo kto
mógłby przy mnie być. Ciemna uliczka ciągnęła się w nieskończoność. Słyszałam
tylko moje zgrzytanie zębów i szuranie butów o dość wyniszczoną już kostkę
uliczną. Bluza jaką złapałam przy okazji wychodząc z domu, wydawała się jeszcze
bardziej szara i przygnębiająca i słabo dająca jakiekolwiek ciepło.
Szum wiatru dawał o sobie znać.
Szłam trzymając się mocno za ramiona i próbując się ogrzać. Iskierka blasku
pojawiła się na końcu uliczki. Odmienna biała, już nie pomarańczowa latarnia.
Patrzyłam się na nią nie do końca wiedząc dlaczego jest odmienna. Dawała tyle
światła. Dużo więcej niż cała ulica zwykłych pomarańczowych kul obsadzonych na
ozdobnych czarnych słupach.
Jedna rzecz może być wszystkim,
niż wszystko bez jednej rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz