Czasami
tak jest, że coś musi pójść źle, aby inna rzecz mogła być wspaniała…
Ten ranek
zapowiadał się szary, nędzny i bez uczuć. Pościel nie pachniała już nim tak
intensywnie jak wczoraj. Nie było go tutaj. Miałam wielką ochotę spojrzeć na
telefon, sprawdzić czy nie ma tam jakiejś wiadomości, ale coś mnie
powstrzymywało. Nie chciałam jeszcze wstawać. Nie chciałam jeszcze się obudzić.
Za oknem wielkimi płatami padał śnieg, oziębiając i tak już nudną atmosferę w
moim pokoju.
Od czterech lat
nic się w nim nie zmieniło. To samo łóżko, szafa, zniszczone biurko i nudny
brązowy dywan. Nie był przytulnym miejscem, ale jednak moim ulubionym kątem w tym domu. Masywne firanki w
róże, aż do ziemi ciążyły bardziej niż dotychczas.
Odezwał się
telefon. Ciche wibracje poruszyły coś w głuchej ciszy sztywnego pomieszczenia. Serce
załomotało mi w piersi. ‘Może zmienił zdanie? Może już się nie gniewa? Może to
co wczoraj się wydarzyło to tylko sen?’ Tym razem bez wahania odczytałam
otrzymaną wiadomość. Cicha nadzieja nagle we mnie ożyła ocieplając od środka.
‘Cześć :* Wyskoczymy gdzieś
dzisiaj?’ „Otrzymane od ‘Wika’”
A jednak. Trzeba
było sobie uświadomić to, że wszystko się skończyło. Że nie otrzymam od ciebie
żadnej wiadomości na dzień dobry, na dobranoc i że nie usłyszę już że ci na
mnie zależy. Wiedziałam, że to zrobisz. Kto by chciał dziewczynę z problemami,
która zamiast wziąć się w garść, podcina sobie żyły.
Zrobiło mi się
zimno. To ty powinieneś teraz mnie przytulać, a nie ta cholerna bluza.
Pomyliłeś się.
Teraz nic nie jest lepiej. Dzięki tobie przestałam się ciąć, z tobą wreszcie
czułam, że nie jestem sama. Wiedziałam, że mogę na kogoś liczyć. Obiecałam ci,
że więcej tego nie zrobię. Ale chyba złamię tą obietnicę.
Mówiłeś, że
jestem na zawsze. Że to się nie wypali jak zwykła zapałka, bo to nie jest
zwykłe. Kłamałeś. Jak zawsze.
***
Patrzyłam na
żyletkę jak na coś o czym już dawno zapomniałam. O czymś co kiedyś kochałam ale
mi zbrzydło. Czy można pokochać coś na nowo? Kiedyś to ona była moim jedynym
przyjacielem. Jedyną podporą.
Przyłożyłam ją do
ręki. Jednak coś krzyczało we mnie ‘PRZESTAŃ’, ‘NIE RÓB TEGO’, ‘SKOŃCZYŁAŚ Z
TYM’.
Co jest lepsze?
Ból pochodzący z otwartych ran? Czy ból, który pozostał po osobie, która
podbudowała twoje życie, sprawiła że na nowo stało się piękniejsze, a później
odeszła jak niby nigdy nic?
Nie mam już
nikogo. Nikogo, kto będzie chciał dla mnie żyć. Nikogo dla kogo ja będę chciała
się starać. Nikogo kto się tym przejmie i pokaże, że można inaczej.
Patrzyłam w małe
łazienkowe lusterko. Chuda, niby ładna, zwyczajna szatynka. Zwykłe podkrążone,
szare i nic nie warte oczy zawsze podpowiadały mi, że jestem do niczego.
Czarna dziura
pochłonęła całe szczęście.
Po co to
rozważam? Lepiej mieć to za sobą. Złamać zasadę, którą ustaliłeś. Ty nie
dotrzymałeś słowa.
Czułam
rozdzielającą się skórę. Stary przyjaciel do mnie powrócił.
Umywalka
wyglądała jak rozwinięta róża, a rana jak droga do piekła. Zdążyłam polubić ten
widok. Miałam w sobie za dużo wewnętrznych ran by przejąć się tą, którą przed
chwilą stworzyłam.
Ulżyło mi.
Było mi słabo,
ale jednocześnie czułam się silna. Szkaradna otchłań dodawała mi sił.
***
- Miałaś tego nie
robić. Mówiłaś, że zaczniesz wszystko od nowa.
- Zaczęłam.
- Ale nie tak!
Miało być lepiej. Obiecałaś, że nawet ja cię zostawi to tego nie zrobisz.
- Nie wiesz co czuje.
- Nie wiem, ale
miałaś zmienić swoje życie.
- Nie obchodzi
mnie to. Jest jak dawniej. Miało tak być.
- To ty tak
powiedziałaś. Ciągle powtarzasz, że nie masz nikogo. A ja? A twój ojciec? O nas
już zapomniałaś? Wiem. To boli. Zostawił cię, ale mogłabyś o nas pamiętać i
wiedzieć o tym, ze chcemy dla ciebie szczęścia. Nie rozumiesz, że…
- Nie, nie
rozumiem.
- Masz jeszcze
nas. Mamy już nie ma. Michał odszedł, ale pomyśl też czasem, że masz ojca i
siostrę.
Usłyszałam tylko
trzaśnięcie drzwiami.
I znowu zapadła
cisza.
Rozważałam jej
słowa.
- Masz rację
siostrzyczko. Będę o was pamiętać.
Wyszłam z domu.
Ulica jak zwykle zapełniona była samochodami. Zaczęłam biec. Byłam na środku
ulicy, gdy usłyszałam swoje imię. Za późno. Mocne uderzenie w moje ciało z
rozpędzonego samochodu i zobaczyłam tylko ciemność. Zrzuciłam z siebie cały
ciężar.
***
Cichy szloch.
Dźwięk respiratora. Jego głos wymawiający moje imię. Rozpacz. Sumienie.
Powietrze śmierdziało tym wszędzie.
I to pytanie
‘Dlaczego? Dlaczego wciąż żyje?’
- Nigdy więcej
tego nie zrobię. Boże, dziękuję. Dziękuję, że dałeś jej szanse.
Zobaczyłam białą
jak śnieg sale, szpitalne krzesło i niego klęczącego przed moim łóżkiem z
zapłakanymi oczami i drgającymi lekko wargami. Pochylił głowę. Płakał. Chciałam
go dotknąć. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale ręce miałam jak z
ołowiu, ciężkie i obolałe. Powoli odzyskiwałam czucie. Nadal czułam swoją ranę
na lewej dłoni. Obraz rozmywał mi się pod ciężkimi powiekami.
Po raz pierwszy w
życiu byłam szczęśliwa, że żyję.
Ktoś wszedł do
sali. Zatrzymał się.
- Magda?
To był głos mojej
siostry.
- Magda widzisz
nas?
Zapadła grobowa
cisza. Wszyscy czekali na moją reakcję. Chciałam coś zrobić, powiedzieć coś,
dać znak życia, ale nie potrafiłam ruszyć nawet okiem.
Wiedziałam, że
wszystko się zmieniło. Że znowu będzie inaczej.
***
- I że cię nie
opuszczę, aż do śmierci.
__
Nareszcie nowe opowiadanie ;)